Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2013

Houston Texas #17

Na pierwszy rzut oka niektórzy mogą myśleć, że Houston jest tylko metropolią z gigantycznymi sklepami. A  Galeriia Mall jego główną atrakcją. Lubiłam Houston ze względu na koleżankę, którą często tam odwiedzałam. Laura pracowała dla Qatar Airways. Jest na jednym ze zdjęć w Katmandu. Po kilku latach wyszła za mąż, za swoją długoletnią miłość - Scotta, facet z polskim pochodzeniem. Mimo tego, że Houston nie jest egzotycznym miejscem dla mnie miało osobisty czar. Przyjaciele tworzali namiastkę domu w trakcie podróży. Tym razem do NASA wybrałam się z kolegą Shahisem.   Jest Australijczykiem pochodzi z Fiji i bez opamiętania zakochany w swoim chłopaku z Serbii. Plotka głosiła, że wyrzucili go za kradzież litra wódki z samolotu. Przechodząc przez X-ray na lotnisku celnicy, podobno zauważyli płyn  w jego trolley. Po otworzeniu jego walizki zobaczyli alkohol. Miał ciepło!  Wracając do Huston w Teksasie. NASA Space Center nie zrobiło na mnie wrażenia. Pokazują świat kosmosu są repliki, m

Abu Dhabi gorąca usterka #16

Kiedy obudziłam się rano i pomyślałam o Abu Dhabi, nie miałam ochoty wstać. To był dzień z double sector. Jawiła się przede mną myśl o czterech startach, czterech boardingach, czterech serwisach oraz czterech lądowaniach. Była godzina 15:00 i gorąco jak w saunie. Miałam na sobie poliestrowy firmowy mundurek, toczek i cholernie mnie to wszystko piekło. Kiedy dotarliśmy do samolotu, gdzie inżynierowie, technicy, ekipa sprzątająca oraz catering przygotowywali dla nas lot. Odłożyłam torebkę i chciałam napić się wody. Nagle pojawił się przede mną mężczyzna z ground staff, który poprosił o... szklankę wody. Nie mówiąc nic oddałam swoją.  Dopieszczanie wszystkiego przed odlotem to najtrudniejsza robota. Wszyscy się przepychają, pełno ludzi dookoła. Każdy stara się wykonać obowiązki nie wchodząc w paradę innym. Kiedy szykowałam welcome drinks, gazety i menu rozdawałam wodę, o którą byłam wciąż proszona. W między czasie odbierałam catering. W takich momentach najlepiej byłoby wyjąć z wa

Pekin Chiny #15

Wybraliśmy się na Badaling Section. Właśnie ta część Muru Chińskiego najczęściej odwiedzana jest przez turystów. Trip zamówiliśmy w hotelu, w pakiecie z przewodnikiem i transportem. Poza zwiedzaniem, a raczej przechadzaniem po części Badaling zajmowaliśmy się głównie robieniem zdjęć. Jak wygląda Mur Chiński w tej części? Z informacji od przewodnika wiem, że wysoki jest na 10 metrów i szeroki na 7. Kiedy po nim spacerowałam nie czułam się nadzwyczajnie stąpając po budowli, która widoczna jest z Księżyca. Raczej pilnowałam swojej grupy, by nie zginąć w gąszczu pozostałych turystów. Teraz rozumiem, że powinniśmy zdecydować się na możliwość wyboru dalszych części Chinkiang czy Jinshanling. Planowaliśmy ten wariant, niestety wstaliśmy za późno. Przewodnik poinformował nas, że to właśnie ze względu na timing nie pojechaliśmy do wyższych i ciekawszych części Muru Chińskiego. Są oddalone o około 120-140 km od Pekinu. Cieszę się, że zobaczyłam jeden z Cudów Świata, ale ciekawiej

Katmandu Nepal #14

Lądowanie w Katmandu przypomina lądowanie w studni. Piloci tłumaczą, że jeśli samolot zejdzie za wcześnie można rozbić się w górach. Natomiast jeśli prędkość opadania będzie za mała, samolot zostanie zbyt wysoko nad pasem bez możliwości wylądowania. Wprost za lotniskiem są ośnieżone szczyty wznoszące się na ponad 6000 metrów n.p.m. Plus prędkość podejścia ok. 250 km/h. Wszystko działa na wyobraźnię i pomimo pięknego widoku, od przelatywania nad Himalajami cierpła mi skóra. Przechodząc przez lotnisko, nigdy nie sprawdzano mojego paszportu. Jako Flight Attendant zapisywałam imię  i nazwisko w księdze rejestru. Mogłam być nawet Kopciuszkiem. Przekroczenie granicy w Katmandu wydawało się banalnie niebezpieczne.  Katmandu tkwi bardziej w XVII niż XXI wieku. Jest zatłoczone, biedne, brudne i śmierdzące. Jednocześnie tak prawdziwe i niepowtarzalne. Nepal jest miejscem magicznym. Mimo biedy jest w nim coś dostojnego. Na zdjęciach cabin crew i flight deck w restauracji Fire and Ice.

Kolombo Sri Lanka #13

W hotelu pytając o możliwość zwiedzenia Kolombo poinformowano mnie, że przewodnikami są lokalni drivers. Na wycieczkę po Kolombo zabrał mnie kierowca tuk-tuka, ichny taksówkarz. Sprytnie przemieszczał się od miejsca do miejsca pokazując okolice. Asystował przy zdjęciach i łamanym angieslkim opowiedział trochę o historii Sri Lanki. Innym razem Kolombo zwiedziłam z właścicielem sklepiku odzieżowego, u którego kupiłam kilka jedwabnych szalików. Tamtejsi chętnie służą pomocą.  Oczywiście, wszystko ma wytargowaną i rozsądną cenę. Jeśli lubicie on the spot i nie przeszkadza wam niekonwencjonalny sposób zwiedzania świata, to jeden z nich. Ulice Kolombo Za niewielką opłatą wg uznania tamtejsi chętnie pozwalają na fotografie. W ten sposób zbierają pieniądze na jedzenie dla  zwierząt, którymi się opiekują. Za zdjęcie zapłaciłam chyba 200 Sri Lankan Rupee (1-2 $). Nie wiem, czy to dużo, czy mało. Na tyle wyceniłam tę okoliczność. Pan i słonik byli zadowoleni, ja równie

Johannesburg niebieskie migdały #12

Zanzibar, Wysokość: 36000 feet w drodze do RPA Wstałam o 03:40 rano, by na lotnisko dotrzeć o 05:05. Zgodnie z planem, odlatywaliśmy do Republiki Południowej Afryki o 07:25. Kapitan poinformował, że według prognozy rankiem tamtego dnia w Johannesburgu było około 15C. Nie mogłam się doczekać! Zmiana z pięćdziesięcio stopniowego upału była mi potrzebna. Masywny potwór, wygląda pięknie w środku i na zewnątrz. Mój ulubiony samolot, na Boeingu 777 lubiłam być R1. Zgodnie z życzeniem dostałam tę fuchę i byłam odpowiedzialna za przednią część business class, opiekę nad flight deck oraz galley. Manager lotu była zajęta, więc nie miała czasu na wcinanie w moją pracę.  Co 30 minut sprawdzałam flight deck, żartowaliśmy z kapitanem i pierwszym oficerem. Klikałam fotki w kokpicie. W przedniej części samolotu nie kręcili się pasażerowie, więc miałam czas na pracę, kawę i odpoczynek. W latającym biurze z widokiem na świat, nie było nic lepszego jak przygotowanie pysznego kubka cappucc

Singapur epizod o przyjaźni #11

Z Esenem Esen'a poznałam na locie do Bangkoku w 2011 roku i zostaliśmy best friends. Nie gra w mojej drużynie, woli facetów. Po sześciu latach pracy jako flight attendant, zrobił przerwę. Chciał nabrać oddechu i odpocząć przed kolejnym kontraktem. Nie widząc druha od trzech miesięcy, niecierpliwie czekałam na spotkanie. Lecąc do Singapuru wspominałam nasze loty do Waszyngtonu, Huston, Londynu i Genewy. Mój Singapur...  Sentosa Island, gdzie w ulubionym Cafe del Mar podziwiałam piękne zachody słońca. Ekskluzywny shopping na Orchard Road. Piękny medalik z Singapuru, który koleżanka Nour z Tunezji podarowała mi w prezencie.  Moje marzenia...  Lot z koleżanką, z podstawówki, Anią która skutecznie zaraziła mnie lotnictwem! Razem tamtego dnia również operowałyśmy lot Doha-Singapur. Wszystkie drinki serwowałyśmy w cukierkowych  kubeczkach koloru pink. Panował nastrój róż i już więc, czy pozostałym 253 ekonomicznym głowom podobało się czy  nie, pastele przejęły przedział travel class! P

Melbourne Australia #10

W Melbourne nie byłam w wyjątkowej restauracji, nie zrobiłam niczego szalonego. Uderzały mnie natomiast wygórowane ceny wszystkiego! Tamtego dnia w Melbourne, nie miałam sprecyzowanego planu. Kupując kawę rozglądałam się po Café Shop, przeglądałam prasę i wpadły mi w ręce broszury dla travel hungry people. W tamtym okresie organizowana była wystawa Tutankhamun and the Golden Age of the Pharaohs. Zatem wybrałam się do Melbourne Museum, w którym event miał miejsce. Tak zwiedzam świat, patrząc przed siebie ufam intuicji i rozglądam dookoła. Moje kilkanaście godzin w Melbourne nie były piorunujące. And so what? Często po długich lotach i nieprzespanych nocach, na pobytach dookoła świata musiałam dobrze zaplanować czas. Zwiedzanie, shopping i odpowiednia dawka snu przed lotem powrotnym. Jet lag nieodłączna zmora flight attendants często podpowiadał by zostać w łóżku i spać...  Ale i z tym bywało różnie. Czasem po krótkiej drzemce chciałam wstać, by ruszyć na podbój miejsca, w którym

Ateny powitanie faraonów #9

Kair 33000 feet Ze względu na sytuację w Syrii nie przelatywaliśmy nad ich przestrzenią powietrzną. Do Aten kapitan obrał kurs od południa nad Kairem. Tego dnia lecieliśmy przytulnym Airbusm 320, pieszczotliwie zawsze nazywam go baby-bus.  Lot w sezonie wakacyjnym, więc wszystkie miejsca zostały wykupione przez pasażerów z Japonii, Chin i Australii. Z 12 osobami podróżującymi w przedniej części samolotu pracowałam jak zwykle w business class upewniając się, że kieliszki champana były wypełnione serwując kawior. Piękna pogoda, Słońce świeciło nad nami a ja miałam wybornie dobry dzień. Pewnie była to zasługa przemiłej dwunastki , która udając się na zasłużone wakacje wprawiła mnie w świetny nastrój.  Tego dnia w pracy chciałam skorzystać z okazji przelotu nad Egiptem i zobaczyć PIRAMIDY, w związku z tym kapitan Hugo z Kolumbii o mało co nie wyszedł z siebie. Zauważenie czegoś z wysokości trzydziestu kilku tysięcy stóp to, jak szukanie igły w stogu siana. Piloci

Spójrz ku domowi aniele #8

Z flight entertainment system wybrałam płytę Massive Attack "Blue Lines". Podróży dookoła świata nigdy nie ma końca. Tamtego dnia wracałam do domu. Niebo otulało mnie radośnie. A zapach upieczonej szarlotki i widok radośnie witającej mnie Babci zwalał z nóg zawsze. Pani z lotniska, u której robiłam check in poinformowała o nadmiarze bagażu. Zapytałam, w jaki sposób mogła mi pomóc? Nadęta z miną hrabiny przestworzy odparła, że pomoże. Natomiast kolejnym razem kilogramy powinny się zgadzać. Ucieszona, omijając zbędne wydatki szczerze jej podziękowałam.  Dając mi kredyt zapytała, które miejsce na pokładzie samolotu preferowałam? Jak zwykle, by nie czuć ścisku. Bym bez zbędnej przepychanki poruszała się po samolocie. Chciałam uniknąć rodzin z dziećmi. Jako pasażer nie znoszę rozdzierającego krzyku jaki temu towarzyszy. Tył samolotu też jest do bani. Pasażerowie używają toalet do tego galley. Hałas, rozmowy crew i pax kręcący się tam i z powrotem. Wizja lotu była

Bangkok projekt życie #7

Z Anną Jak na prawdziwe Stefki* przystało z Lucile - francuską flatmate wstałyśmy późnym popołudniem. Zjadłyśmy śniadanie około 5pm i zaczęłyśmy przygotowania do pracy. Szybki prysznic, walizka pakowana w ostatniej chwili, sprawdzenie danych lotu. Ready! Udałyśmy się w kierunku airport. Ja odlatywałam do Bangkoku, Lucile na Malediwy.  Latam do Tajlandii nie dlatego, że kocham ją jak New York. Czuję się tam jak Alicja w Krainie Czarów . Bangkok jest spełnieniem marzeń każdej z nas - kobiet obsesyjnie pragnących piękna, zabiegów i najnowszych technologii kosmetycznych. Wsiadając do różowej taksówki wybierasz jedną z miliona klinik, gdzie profesjonaliści zajmą się Tobą od stóp do głów. Właśnie dlatego uwielbiam to miejsce.  Tym razem, lot do BKK operowałam z Mario - kolegą z Hiszpanii, który został promowany do premium class. Pogratulowałam i od razu przeszliśmy do podstaw latania w first and business . Zaczęliśmy od win, przez koltajle, champagne, aperitiwy, likiery i

Bangkok Tajlandia #6

„Miasto aniołów, wielkie miasto, rezydencja świętego klejnotu Indry [Szmaragdowego Buddy], niezdobyte miasto Boga, wielka stolica świata, ozdobiona dziewięcioma bezcennymi kamieniami szlachetnymi, pełne ogromnych pałaców królewskich, równającym niebiańskiemu domowi odrodzonego Boga; miasto, podarowane przez Indrę i zbudowane przez Wiszwakarmana.”  Bangkok kusi wszystkim, czego nie ma w Europie. Na ulicach różowe taksówki z wymalownymi buddyjskimi talizmanami i zakazem uprawiania w nich sexu. Miasto ogarnięte gęstym powietrzem, zapachem spalin i tuk-tuki obklejone zakazem pierdzenia. Głośny Bangkok, w którym przejście przez ulicę graniczy z cudem! Bangkok kojarzy mi się jednak z globalną stolica piękna i urody. Jeśli masz ochotę na KEEP IT BEAUTIFUL moment poczytaj o miejscach, które sprawdziłam i poznaj inną stronę Miasta Aniołów znanego głównie z Ping Pong Show, Khao San Road i sex turystyki. Yanhee Hostital for health and beauty. Najbardziej znany w Bangkoku i przepełn