W 2009 wyjechałam z myślą kto emigruje powinien mocno zatrzasnąć za sobą drzwi. W mojej głowie był świat i podróże. Przeprowadziłam się do Qataru znanego ze światowego splendoru. Jednak życie tam okazało się wyzwaniem. Pustynia zaoferowała lato gorące i gorące mniej. W sezonie zimnym od listopada do lutego temperatura nie spadała niżej 20C. Był to jedyny czas, kiedy dni mogłam spędzić na zewnątrz. Reszta miesięcy uzależniała od klimatyzacji. Kolejnym testem był Ramadan, czyli 30 dni postu. Określone jasno zasady nakazywały nie jedzenie i nie śpiewanie, nie tańczenie. Dress code bez spódniczek, spodenek, bluzek z krótkimi rękawami. Publiczna prezentacja uczuć mogła doprowadzić do legalnego wyciągnięcia poważnych konsekwencji. Policja obyczajowa obserwowała obcokrajowców: nie palenie papierosów na zewnątrz i nie śmianie się. Haram habibi to był Ramadan. W Qatarze nauczyli mnie nienagannego noszenia mundurku. Dali możliwość zwiedzenia miejsc, których nigdy sobie nie w
paszport, walizka, notatnik