Trafiłam pod adres, który odpowiadał mojej wybujałej wyobraźni. Od 2014 roku jestem w świecie, który sam w sobie jest ekstrawagancki. Efekt zaskoczenia, nawet jeśli się w nim zdarza, zostaje zatarty z biegiem czasu. Mój zawód nie jest trudny, jednak wymagający. Mimo trwającej przygody, która przynosi dobre i złe owoce oddaję wszystko swojemu rzemiosłu. Upiększam podróże i weszłam do twierdzy private aviation. Dostarcza mi to psychostymulującej dawki wrażeń. Wpływa na mnie pomieszanie różnych sfer interesów i silnych uczuć branży.
Prywatne odrzutowce to inny poziom rozumienia czasu oraz biznesu i pieniędzy. Wdałam się w fikcję, bo nie należę do śmietanki, z którą latam. Trochę to wyobcowane.
Ultrakomfortowość to sekret prywatnych odrzutowców. Jak to się robi? Naturalną uprzejmością i kameralną atmosferą, a przede wszystkim kontaktem z ludźmi. Nieformalnym wyrafinowaniem. Do tego podpisane kontrakty: anti-bribery, non-disclosure, standards of business, ethics, etc. To moja cisza. To właśnie ta cisza Pamiętniku...
Instagramowe bogactwo napychania ludzi nie ma nic wspólnego z niezależnie majętnymi. Są skryci i skromni, mają też inny drive. Nie żyją dla statusu. Podziwiam ich za intelekt i styl. Fajnie by było, gdyby to ludzie w końcu zrozumieli. Obudźcie się wszyscy ze statusu społecznego programowania.